18.07.2013

Fastfoody - czy mogą być uzależniające? + relacja z maratonu treningowego

Mianem "fastfood'ów" jest określane każdy punkt w którym dostaniemy przekąskę/ danie w szybkim czasie, bez zbędnych przygotowań i "za niedużą" sumkę (co koniec końców jest absolutną bzdurą).
Zaczynając od mnie, która jeszcze kilka lat temu uważała, że jak jem "na mieście" to prędzej czy później muszę skończyć w KFC. Do McDonalda nie chodzę odkąd założyłam się z koleżanką w drugiej klasie podstawówki, że na wycieczce szkolnej nie kupie nic tam. Minęło już 11 lat i nie wyobrażam sobie, żebym mogła nagle zacząć tam chodzić. Moją słabością w galeriach było KFC. Nieszczęsne KFC. Mogłam normalnie jeść przez tydzień, ale przychodził dzień zakupów czy innych tras wyjazdowych które przechodziły obok i nie mogłam sobie odmówić.

Na początku było to takie "niewinne", od czasu do czasu. Później przerodziło się w coś więcej niż "aa kupie sobie jednego longera". Wydawało mi się, że zaczynam wnikać w tą amerykańską przyszłość. Że staje się częścią jakiegoś fastfood'owego społeczeństwa. Zdjęcia, które pływały po internecie przerażały mnie. Przecież ja nie chciałam w siebie wrzucać chemiczne paskudztwa. By później cierpieć na jakieś choroby związanie z cholesterolem. Oto kilka przykładów, mi to dało do myślenia...





Później chciałam obudzić się z tego koszmaru i postanowiłam zmienić swoje nawyki żywieniowe (w co wchodzi rzucenie takich barów). Na początku nie było łatwo, starałam się omijać szerokim łukiem, ale i tak często tam kończyłam obżerając się stripsami czy innym świństwem (teraz tak to nazywam, a kiedyś to było mniami!). Następnie próbowałam jakiś barów typu healthy (sałatki itp.) ale patrząc na ceny odniosłam wrażenie, że oni chcą zarobić na ludziach, którzy dbają o swoje ciało.

Jak jest dziś? Wiem, że umiem mówić temu wszystkiemu już "nie". Staram się brać ze sobą jaką zdrową przekąskę (uwielbiam Marwitki!) lub kupić sobie jakiś świeżo wyciskany sok. Nie traktuje tego już jak obowiązku tam chodzenia. Takie zerwanie z barami przerzuciło się też na seanse w kinach. Kiedyś nachosy i cola, teraz coś zdrowego i woda. I nie odczuwam, żebym coś straciła, wręcz przeciwnie, zyskała.

***
Jak pewnie niektórzy widzieli po banerze 15.07 odbył się 5 maraton treningowy blogerek. Tym razem z platformą fitwithme.com. Słyszałam już o niej, ale jakoś nie byłam przekonana by się na niej zarejestrować.
Jednak przy maratonie musiałam i teraz nie żałuje. O to krótka relacja :). 

Najbardziej hardcorowy zestaw / ćwiczenie: ćwiczenie, które nazywa się po angielsku "lunges", takie przysiady tylko z nogami do przodu
Najbardziej przyjemny zestaw ćwiczeń: wypychanie bioder do góry.
Zestawy ćwiczeń, które znałam to: wykonywałam większość wcześniej.
Zestaw, który mnie zaskoczył: wszystkie znałam z widzenia więc mnie nie zaskoczyły.
Wytrzymałam wszystko
Nie wykonałam - wszystko.
Brakowało mi w maratonie - mało było ćwiczeń na górę.
Co poprawiłabym w drugiej edycji - intensywność.
Rozgrzewka, którą wybrałam: drugą
Kilka słów o treningach fitwithme.com fajna platforma, ale według mnie za duże przerwy 90 sekundowe. i za dużo ich.

Szkoda tylko, że Mokah nie będzie już organizatorką, ale rozumiem ją. Lubiłam całą idee. Mam nadzieję, że po niej przejmie ktoś kto włoży w to serce :).

Do zobaczenia!

4 komentarze:

  1. dziekuje za relacje z maratonu :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś w McDonaldzie często jadłam McFlurry i musiałam z tym skończyć, tak więc wiem co czułaś :D Teraz mnie do tego w ogóle nie ciągnie, bo wiem jak dużo jest w tym chemii :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Żeby tak więcej ludzi sobie to uświadomiło :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na szóstą edycję Maratonu Treningowego Blogerek:
    http://czekoada.blogspot.ru/2013/07/maraton-treningowy-blogerek-edycja-6.html
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń